piątek, 5 lutego 2016

Nasz zaśmiecony Anin

Po Aninie poruszam się najczęściej pieszo. Spacery z psami sprawiają, że teren w pobliżu mojego domu znam bardzo dobrze. Czasem zapuszczę się gdzieś dalej, na drugą stronę Kajki, na górkę czy aż do IBJ, zawsze jednak mam te same refleksje.


Jesteśmy szczęściarzami mogąc mieszkać na tak pięknym osiedlu. Czy doceniamy, że jest tu zielono, cicho, że otworzywszy okno możemy usłyszeć pleszkę lub dzięcioła, a wiewiórki regularnie pojawiają się w miejscach, gdzie wyłożymy orzechy? 


Chyba nie, bo regularnie zaśmiecamy ten nasz piękny Anin. Jeśli wybierzecie się na spacer ulicami osiedla, ryzykujecie wdepnięcie w psią (lub ludzką!) kupę, a pozostawione w słupach, na ziemi, rzucone pod płot butelki po piwie i tanich alkoholach, opakowania po papierosach, czipsach i batonach oraz zużyte chusteczki do nosa to smutna codzienność.  


Zastanawiam mnie, co powoduje, że ludzie tak beztrosko porzucają śmieci na ulicy? Można po prostu odejść, zostawiwszy sąsiadowi pod furtką kupę swojego psa, można ot tak wyrzucić przez okno samochodu reklamówkę pełną domowych odpadków? 


A ponieważ mi się to nie mieści w głowie i nie wyrażam na to zgody, ponieważ razi to moje poczucie estetyki i budzi we mnie bunt, schylam się i zbieram te śmieci.


Podnoszę z ziemi i wkładam do reklamówki, którą zawsze mam przy sobie podczas spaceru z psami. Niemal codziennie jedna lub dwie reklamówki śmieci z naszych ulic trafiają do ulicznych koszy. Tych koszy dzięki inicjatywie Marii Szumowskiej i jej wygranemu projektowi do Budżetu Partycypacyjnego 2015 jest na szczęście całkiem sporo. Założę się, że gdyby choć trochę pomyśleli, śmiecący na naszych ulicach przechodnie zdołaliby donieść butelkę, paczkę papierosów czy zużytą chusteczkę jednorazową do kosza. Zdołaliby, dlaczego więc tego nie robią?



Z dwóch powodów: z bezmyślności i braku szacunku dla sąsiadów. Czy rzucając śmieci komuś pod płot myślą, że ktoś za tym płotem mieszka? Nie. Gdyby pomyśleli, byłoby może trudniej. Tak jest łatwiej. Śmiecenie nie jest napiętnowane społecznie. Księża nie mówią o tym podczas kazań, matki nie uczą dzieci, żeby donosiły do kosza opakowania po słodyczach i napojach. Czystość na naszych ulicach to również przejaw naszej kultury.  


Ale ta czystość lub raczej jej brak, bierze się również z tego, że mamy tak mało chęci, by poznawać sąsiadów. Nie interesuje nas to, co za płotem. Żyjemy osobno. Kiedyś pewna sąsiadka powiedziała mi u winiarza znamienne zdanie: "Ja tu przyjeżdżam odpoczywać." Jeśli się miejsce zamieszkania traktuje tylko jako miejsce odpoczynku, to siłą rzeczy nie ma się ochoty niczego zrobić dla tego miejsca. Żyjemy gdzieś tam, w Warszawie, tu przyjeżdżamy po to, żeby się wyspać, a w weekend zrelaksować. 


I w ten weekend wychodzimy na spacer, a tu w oczy nas kłują śmieci na ulicach. Chyba że ich nie zauważamy...  



Chyba nie zauważamy, skoro tolerujemy pod naszymi płotami, obok naszych posesji, mijając obojętnie, wchodząc przez furtkę, wjeżdżając samochodem. 

Zaśmiecone ulice mają nie tylko wymiar estetyczny, to, jak wyglądają nasze przedogródki, ma niebagatelny wpływ na ceny naszych nieruchomości. Warto się nad tym zastanowić. Akurat zbliża się wiosna. Może narodzi się jakaś sąsiedzka inicjatywa? 
Coś jak na tym filmie?




Czyńmy nasz świat lepszym. 

Wszystkie zdjęcia zrobiłam dzisiaj.

mga 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz