- Maciek, udało mi się zdobyć dla
was jeszcze dwa bilety na przejazd zabytkowym pociągiem z okazji otwarcia
Wawerskiego Centrum Kultury! – krzyknęła Mama już od progu. Sposób, w jaki to
powiedziała wskazywał, że była z siebie bardzo dumna.
Dzięki temu jednemu zdaniu
dowiedziałem się, że jeszcze istnieją sprawne lokomotywy parowe, że jest coś
takiego jak Wawerskie Centrum Kultury, oraz jakie mam plany na niedzielne
popołudnie. Sposób w jaki to powiedziała pozwalał na tylko jedną poprawną
reakcję. – O, ale super. Dzięki mamo!
W niedzielę, 26 października 2014 roku o godzinie 13:45, wraz z moją piękną
dziewczyną Sarą, weszliśmy na peron w Falenicy. O 13:46 pomyślałem:
– Dzieci,
blee!
Na peronie aż roiło się od dzieciaków nerwowo rozglądających się w
poszukiwaniu „starej ciuchci” i pałaszujących smakołyki przygotowane
przez Stację Falenica.
- Co ja tu robię? Jest niedzielne popołudnie, w
telewizji aż roi się od piłki nożnej, a ja marznę na peronie czekając na…
Pociąg podczas postoju na stacji Warszawa Gdańska
Tę myśl przerwał doniosły pisk.
Maszynista dawał znać, że zbliża się do stacji. Gdy tylko dojrzałem pierwsze
kłęby dymu radośnie buchające z komina moje wewnętrzne dziecko dało o sobie
znać. Nagle wszyscy przenieśliśmy się na dziki zachód. Kobiety miały włosy
upięte w koki, suknie na drucianym stelażu i pełno koronek. Mężczyźni w
kowbojskich kapeluszach, w butach z ostrogami, z rewolwerami u pasa. Napady
rabunkowe, lassa i Indianie. Ech…
Mieliśmy miejsca w drugiej klasie.
Naprzeciwko usiadł pięcioletni Adaś z rodzicami, który w przerwie między
robieniem sobie selfie zadawał setki pytań. Jedno dotyczyło pójścia do
przodu celem spojrzenia na lokomotywę. Ku
mojej uciesze prośba została rozpatrzona pozytywnie.
Wreszcie mogłem spokojnie się
rozejrzeć. Na pierwszy rzut oka było dużo czyściej niż we współczesnych
pociągach. Po drugie – ruszyliśmy punktualnie. Po trzecie – siedzenia.
Profilowano je chyba pod kobiety z ogromnym stelażem, bo nie sposób się na nich
wygodnie usadowić. W otwartym przedziale było szesnaście miejsc, dwie lampy, dwa
wywietrzniki, cztery śmietniczki i zero miejsca na bagaż.
Sara na tle pociągu
Adaś wrócił. I stało się coś
zaskakującego. Opowiadając mamie czego się dowiedział oznajmił, że lokomotywa z
tenderem ważą ok 150 ton. Nie miałem pojęcia co to jest tender. Adaś wiedział.
Gdyby to było finałowe pytanie w „Milionerach”, to bańkę, ku uciesze
producentów zabawek i słodyczy, zgarnąłby pięcioletni Adaś! Nagle przestałem
marudzić i zająłem się robieniem zdjęć.
Nasz pociąg nabiera wody na stacji Warszawa Gdańska
Spędziłem czas lepiej niż mogłem przypuszczać. Razem z Sarą bawiliśmy się przednio, widziałem
ostatnią czynną lokomotywę parową i dowiedziałem się co to tender.
Wawerskie
Centrum Kultury uważam za otwarte!
PS. Tender – specjalny wagon do
przewozu węgla i wody.
Maciek Adamczyk
No proszę jaki talent! Nie tylko stand uper ale również pisarz znakomity gratuluję serdecznie Mamo i Maćku!
OdpowiedzUsuńj