Aldona Kraus –
człowiek-instytucja: lekarz okulista, poetka, propagatorka dzieła księdza Jana
Twardowskiego. Od ośmiu lat rokrocznie z wielkim rozmachem organizuje w czerwcu
Anińskie Spotkania Przyjaciół księdza Jana, na które zaprasza nie tylko
mieszkańców Wawra, ale i całej Warszawy, pozwalając im chłonąć słowo poetyckie
oraz bezkarnie deptać swój ogród.
Matka czterech synów, babcia
pięciorga wnuków.
Aldona Kraus z synem Sergiuszem, zdjęcie z albumu rodzinnego.
Co uważa Pani za swoje
największe osiągnięcie?
Stawiam na miłość. Umiem się
cieszyć. Zachwyca mnie otaczający świat. Tyle się dzieje tak często trudnych, złych rzeczy, ale
wiem, wierzę i doświadczam zwycięstwa dobra. To, że jestem matką czterech
wspaniałych synów, napełnia mnie zawsze ogromną radością. Bycie babcią i to aż
pięć razy, to też i moje osiągnięcie. Medycyna, to radość. Zawsze chciałam być
lekarzem. Pisanie to zupełnie niespodziewany dar od losu, za który Panu Bogu dziękuję.
Czy jest coś, na co nie
znajduje pani czasu?
Oczywiście! Tyle jest do
zobaczenia i dlatego ciągle czuję niedosyt świata, chociaż mój najbliższy,
aniński, jest tak piękny, że rekompensuje ten wielki i jego cuda. Tyle też się
dzieje na polu sztuki - tyle jest do posłuchania, obejrzenia i do przeczytania,
a doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny.
Jak wielu ludzi przewija się rokrocznie
przez Pani ogród?
Magnesem jest Kamień Księdza Jana Twardowskiego, ustawiony
przed naszym domem, czczący obecność Kapłana i Poety w Aninie, a dopiero później
nasz ogród, do którego przychodzi bardzo dużo osób i to nie tylko w Czerwcowe
Janowe Święto. Ale tak naprawdę nie ma dnia, żeby ktoś się tu nie zatrzymał,
nie pytał, nie pukał do drzwi, celem choć krótkiej rozmowy. Całe wycieczki
przychodzą, przyjeżdżają z daleka. Brama ogrodu jest zawsze otwarta i każdy
może zobaczyć miejsce, w którym ks. Jan spędzał wakacje. Gdy to piszę, przy
Kamieniu stoją trzy panie. Czytają oczywiście Janowe strofy. Nigdy nie liczymy
odwiedzających Kamień i ogród osób, ale w tym roku, w Janowe Święto, w ogrodzie
i w domu było nas na pewno więcej niż pięćset osób, było uroczyście,
wzruszająco i serdecznie.
Nigdy nie miała Pani ochoty
wywiesić kartki: Dziś nieczynne?
Absolutnie nie mam nigdy nawet
takich myśli! Marzy mi się, i chcę widzieć ludzi tu przy Kamieniu i w ogrodzie,
bo wtedy wiem, że ludzie są ciągle zachwyceni tym, co napisał ksiądz Jan.
Często czuję niedosyt rozmowy z odwiedzającymi.
Przy tak wielkim natłoku gości
z całego świata, kiedy znajduje Pani czas na pisanie?
Gości zapraszam serdecznie.
Wszyscy są podarkiem od losu i radością. Piszę zawsze z potrzeby serca, wtedy
czas na twórczość jest wpisany we wszystkie sprawy codzienne. On po prostu
jest, gdy przychodzi To Natchnienie, które pozwala myśli ubrać w słowa.
Proszę opowiedzieć o
najbliższych zamierzeniach.
Wszystkich serdecznie zapraszam
na koncert 24 listopada 2013 roku o godzinie 18:45 do anińskiego kościoła.
Wiersze podyktowała memu sercu miłość, tęsknota za tym, co było takie zwykłe, a
święte. Do siedemnastu moich trenów pan Jerzy Cembrzyński skomponował muzykę.
Zapraszam w imieniu wszystkich
wykonawców i swoim!
Tu jeden z trenów w wykonaniu Justyny Reczeniedi:
mga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz