Anin był zawsze nieodłącznie związany z moim dzieciństwem i młodością. Aczkolwiek urodziłem się i dorastałem w Marysinie Wawerskim, ale w Starym
Aninie mieszkała moja babcia Kornelia, którą często odwiedzałem, w Nowym Aninie
miałem kolegów, niekoniecznie ze szkolnej ławy, tu było mi najbliżej do kina
„Wrzos”, a w wybrane niedziele chodziło się wraz z rodzicami i babcią do
drewnianego kościółka na Rzeźbiarskiej, gdzie często z braku miejsca w środku,
musiałem stać na dworze.
Maj 1985, Waldemar Kostrzębski z synami i kuzynami przed sklepem przy ulicy Zambrowskiej.
Wszystkie wizyty i odwiedziny odbywały się oczywiście
na piechotę, samochód był wtedy luksusem nieosiągalnym. Znałem tam wszystkie
ulice i kamienie. W okresie dojrzewania zarówno Marysin Wawerski jak Anin
przegrywały z Grochowem i Saską Kępą, gdzie bywałem częściej niż w domu.
Dopiero w 1979 roku ponownie „odkryłem” Anin przeprowadzając się na ulicę Pazińskiego w związku z podjęciem pracy, najpierw w Szpitalu MZiOS (zwanego przez mieszkańców szpitalem rządowym) przy Alpejskiej, następnie w Instytucie Kardiologii. Mieszkałem i pracowałem dziesięć lat w Aninie, zawiązując przyjaźnie oraz serdeczne znajomości z jego mieszkańcami, szczególnie z mieszkańcami osiedla Spółdzielni Mieszkaniowej Anin, w kwadracie ulic Kajki, Zorzy, Axentowicza i IX Poprzecznej.
Maj 1985, Waldemar Kostrzębski z synem Michałem na spacerze. Ulica Kajki okolica Alpejskiej.
Dopiero w 1979 roku ponownie „odkryłem” Anin przeprowadzając się na ulicę Pazińskiego w związku z podjęciem pracy, najpierw w Szpitalu MZiOS (zwanego przez mieszkańców szpitalem rządowym) przy Alpejskiej, następnie w Instytucie Kardiologii. Mieszkałem i pracowałem dziesięć lat w Aninie, zawiązując przyjaźnie oraz serdeczne znajomości z jego mieszkańcami, szczególnie z mieszkańcami osiedla Spółdzielni Mieszkaniowej Anin, w kwadracie ulic Kajki, Zorzy, Axentowicza i IX Poprzecznej.
Maj 1985, Waldemar Kostrzębski z synami Radomirem i Michałem obok kościoła
Matki Bożej Królowej Polski w Aninie.
W 1989 roku wraz z żoną i dwoma synami wyjechałem na stałe do
Niemiec (wtedy jeszcze Republiki Federalnej Niemiec) może nie tyle „za
chlebem”, co w poszukiwaniu nowych celów i wyzwań. Od dwudziestu sześciu lat mieszkam w
północno-zachodnich Niemczech, moi synowie są absolwentami niemieckich uniwersytetów,
jednakże nigdy nie zapomniałem skąd pochodzę i gdzie są moje korzenie.
Sierpień 1983, Halina Kostrzębska i Małgorzata Zduńczyk z dziećmi, w tle bloki przy Axentowicza.
Grudzień 1983, Halina Kostrzębska z synem Michałem, ulica Kajki, prawdopodobnie przystanek przy Odrodzenia.
Od kilku
lat organizuję wraz z moją małżonką Haliną w Nadrenii Północnej Westfalii
wieczory literacko-muzyczne, wieczory autorskie i spotkania z ciekawymi ludźmi,
na które zapraszamy także artystów z Polski, na których prezentujemy
polonijnych twórców, ich sztukę i artystyczny dorobek . Sam dużo piszę w obu
językach ale najpiękniejsze wiersze miłosne potrafię napisać tylko w języku
ojczystym.
W marcu 2014 roku powołałem do życia autorski blog „Waldemar
Kostrzębski-Poezja po godzinach”, na którym prezentuję moją poetycką twórczość
i całą naszą działalność na rzecz Polonii w Niemczech. Wszystko po to aby,
żyjąc na „obcej ziemi”, krzewić polską kulturę, pielęgnować polski
język i kultywować polskie tradycje.
Zapraszam na mój blog, Waldemar Kostrzębski
* * *
Dziękujemy panu Waldemarowi i zapraszamy innych aninian do podzielenia się swymi wspomnieniami i fotografiami dawnego Anina.
mga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz