4 grudnia zmarł Ryszard Paszkiewicz, rdzenny obywatel Anina, współzałożyciel terenowego Koła Przyjaciół Anina przy Oddziale Grochów Towarzystwa Przyjaciół Warszawy w 1986 i jego pierwszy skarbnik.
Był wnukiem Aleksandra Zdanowicza, z zawodu maszynisty kolejowego, z powołania społecznika, aktywnego członka Towarzystwa Przyjaciół Anina w okresie międzywojennym.
Matka zmarłego - Irena ze Zdanowiczów Paszkiewiczowa była znanym wśród mieszkańców Anina lekarzem-stomatologiem. Ojciec Ryszard, był prawnikiem, zmobilizowany w 1939 roku, zginął w Katyniu.
Wśród symbolicznych dębów pamięci, posadzonych w Aninie w 2009 roku, dedykowany pamięci Ryszarda Paszkiewicza- seniora rośnie na terenie Klubu Kultury Anin, przy V Poprzecznej 13.
Ryszard, syn Ryszarda, był naszym sąsiadem, towarzyszem zabaw, szkolnym kolegą, zaangażowanym uczestnikiem tanecznych prywatek w naszych rodzinnych domach.
Ryszard Paszkiewicz otrzymał świadectwo dojrzałości Nr 35 w Szkole Ogólnokształcącej Stopnia Licealnego w Aninie w 1951 roku.
Z zawodu budowlaniec, ukończył Wydział Budownictwa Lądowego na Politechnice Warszawskiej. Od praktyk studenckich, aż po emeryturę, pracował w Kombinacie Budownictwa Miejskiego Północ. KBMP budował osiedla mieszkaniowe na Piaskach, Bielanach i Żoliborzu.
Był mężem aninianki Władysławy z domu Jarosławskiej, ojcem bliźniaczek: Marii i Danuty oraz dziadkiem Aleksandry (Oleńki).
Z zawodu budowlaniec, ukończył Wydział Budownictwa Lądowego na Politechnice Warszawskiej. Od praktyk studenckich, aż po emeryturę, pracował w Kombinacie Budownictwa Miejskiego Północ. KBMP budował osiedla mieszkaniowe na Piaskach, Bielanach i Żoliborzu.
Był mężem aninianki Władysławy z domu Jarosławskiej, ojcem bliźniaczek: Marii i Danuty oraz dziadkiem Aleksandry (Oleńki).
Dwa lata temu spotkaliśmy się w liczbie siedemnastu osób, aby świętować sześćdziesięciolecie naszej matury. Rysio - wybredny smakosz i mistrz patelni znalazł się w komitecie, który ustalał menu oraz nakrycie stołu.
Rysiek - chodząca kronika wydarzeń towarzyskich, ploteczek i sekretów, które po latach można było ujawnić, bo dotyczyły zamierzchłych czasów okupacji i pierwszych lat po wojnie, ze swadą snuł opowieści oparte na przekazie rodzinnym i sąsiedzkim.
Niestety, nie dał się nigdy namówić na spisanie tych rewelacyjnych historyjek. Jako gawędziarz-narrator był wspaniałym kompanem, ale od kilku lat schorzenia, na które cierpiał, uniemożliwiały mu szersze kontakty towarzyskie.
Odszedł człowiek nieszablonowy, któremu nasze osiedle wiele zawdzięcza.
Maria Chodorek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz